czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 1

-Wstawaj Dracuś! - usłyszałem głos Pansy z samego rana. Ledwo żywy zerknąłem na zegar: 7.15, Coś mi tu nie pasowało...
-Kurwa mać! Pansy, wynocha z pokoju! Kto cię wpuścił? - na odpowiedź nie musiałem czekać długo, bo kątem oka zobaczyłem mojego kumpla zwijającego się ze śmiechu. Jest dla mnie jak brat, ale nigdy nie przestanie mi dokuczać. Ja mu zresztą też.
- Diable, mówiłem Ci, że masz jej nie zapraszać! Wychodź Pansy! 
Po chwili dziewczyny nie było, a ja mogłem w spokoju się ogarnąć.
-Co mamy? - zapytałem.
-Eliksiry z Gryfonami. Będzie można znowu ponabijać się z Longbottoma.
-No... Nieźle nam wyszło jak w szóstej klasie dorzuciliśmy mu do Eliksiru Wielosokowego łuskę szczupaka i żabi skrzek.
- I ten eliksir wybuchł, a Neville przez dwa tygodnie miał zieloną skórę! Ale wciąż nie wiem, kto mi kiedyś dorzucił włos wili, przez co eliksir mnie ochlapał, co zaskutkowało blond włosami do pasa...
- Musiało to być bardzo ciężkie, przecież żeby był taki efekt trzeba dobrać odpowiedni kąt wpadnięcia włosa, jego kolor, długość...
-Hę? - Zabini spojrzał na mnie zszokowany.
-No dobra, to byłem ja - przyznałem z dumą.
-Malfoy, ty świnio! - wykrzyknął Blaise, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Szybko zjedliśmy śniadanie i pobiegliśmy na Eliksiry. Zajęliśmy miejsca w ostatniej ławce, a chwilę po tym wszedł Snape.
-W tym roku przyjąłem na zajęcia mniej osób - rozejrzałem się po klasie i stwierdziłem, że to prawda. Oprócz nas byli: Potter, Weasley, Granger, Nott i Goyle
-O nie... Nie ma Longbottoma... - szepnąłem zrezygnowany do Zabiniego.
-Potter, Weasley, gdyby nie kazał mi Dumbledore to nigdy nie zbliżylibyście się do kociołka. Nott, ty też ledwo przeszedłeś. Goyle, może przy dozie szczęścia coś uwarzysz. Zabini, z tobą jest lepiej, ale masz problem z cierpliwością i skupieniem. Malfoy, Granger, jesteście najlepsi, ale i tak nie zasługujecie na Powyżej oczekiwań. Będziecie pracować w grupkach według zdolności, czyli idioci z idiotami, a mądrzejsi idioci z mądrzejsi idiotami. W pierwszej ławce siadają Potter i Weasley, w drugiej Nott, Goyle, Zabini, w trzeciej Malfoy i Granger. Na co czekacie? Siadać na wyznaczonych miejscach! - ryknął Snape. Blaise poszedł rząd do przodu, a w moją stronę z cierpiętniczą miną udała się Granger.
- Witaj szlamciu.
-Spadaj, Fretko - wysyczała. Zaczęliśmy ważyć wyjątkowo żrący eliksir, ale "Wiem-To-Wszystko" jak zwykle musiała mi utrudniać życie, bo wyrywając mi nóż, potrąciła kociołek, rozlewając substancję, którą wypaliła w stole i podłodze ogromne dziury.
-Malfoy, Granger! Minus 20 punktów od Gryffindoru! Minus 5 punktów od Slytherinu!
-Ale profesorze, to była też wina Malfoy'a! - wykrzyknęła oburzona Hermiona.
-Minus 10 punktów od Gryffindoru za spieranie się z nauczycielem! I natychmiast macie to wyczyścić! - wysyczał Snape. Granger oburzona zaczęła szeptać jakieś zaklęcia, a po chwili podłoga była w nienaruszonym stanie.
-Malfoy, idź po nowe składniki - poprosiła gryfonka.
-Ostatnio jak sprawdzałem to byłem młodym czarodziejem, a nie skrzatem, którym można pomiatać - odpyskowałem natychmiast. Hermiona westchnęła, po czym zrezygnowana poszła w stronę magazynku. Nie zdążyliśmy już nic uważyć, bo zadzwonił dzwonek. Szybko podszedłem do ławki Blaise'a i zapytałem:
-Co teraz mamy?
-LEŻ
-Dlaczego mi rozkazujesz? Co? - byłem zdumiony, mój kumpel nigdy się nie wywyższał.
-Nie każę ci leżeć, tylko mówię, że mamy teraz LEŻ
-A cóż to jest? Na nic takiego się nie zapisywaliśmy!
-Wiem, ale to nowy wymysł Dumbledore'a. Obowiązkowy przedmiot dla siódmioklasistów, wszyscy mają go razem, a prowadzą go na zmianę różni nauczyciele - odpowiedział Zabini, jakby miała to być najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-I co niby mamy tam robić? Trenować leżenie, czy co?
-Zaraz się przekonamy - odparł przyjaciel. Od razu udaliśmy się do wskazanej klasy, którą okazał się być Pokojem Życzeń. Po zakończeniu przerwy weszliśmy do klasy razem z McGonagall. Pokój wyglądał identycznie jak klasa do Transmutacji, tylko zamiast ławek, wokół pomieszczenia ustawiono krzesła. Zaraz po zajęciu przez nas miejsc "Kobieta-Bez-Poczucia-Humoru" zaczęła mówić:
-Witam na pierwszych zajęciach LEŻ...- na tę komendę wszyscy oprócz mnie i Blaise'a rzucili się na ziemię.
-Nieee, nie o to chodziło. Wstańcie! LEŻ to nazwa zajęć, oznacza ona Lekcja O Życiu. Zajęcia mają przygotować was do waszego życia jako dorośli, utrzymania domu, założenia rodziny... - stwierdziła profesorka lekko się czerwieniąc.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Prolog

Hej, mam nadzieję, że moje dramione przypadnie Wam do gustu :) Każdy kto czyta - komentuje ;)
Delyssia Licorne
======

-Moi drodzy! Dzisiaj, pierwszego września, zaczynamy nowy rozdział w naszym życiu. Voldemort nie żyje, ale śmierciożercy dalej są na wolności, więc pamiętajcie: stała czujność! Ci, którzy z powodu wojny nie mogli kontynuować nauki, zaczną rok, na którym powinni być. Byłbym zapomniał, wstęp do zakazanego lasu jest zabroniony, a do listy zakazanych przedmiotów dołączył proszek peruwiańskiej ciemności. Smacznego!
W całej sali rozległy się oklaski, lecz nie wstałem, bo rozglądałem się po sali. Potter siedział rozłożony na ławce, a na jego ramieniu wisiała biuściasta blondyna z piątego roku. Bliznowaty zaczął dbać o swój image ( czytaj: dwa razy w miesiącu wywiad, codziennie ćwiczenia na klatę, zmienianie dziewczyny co tydzień i przechodzenie burzy hormonalnej). Żałosne! Obok niego siedział Weasley, który opychał się kurczakiem, ale mimo destrukcyjnego wpływu Harrego na nieliczne szare komórki Rona, chłopak nie zgłupiał z powodu sławy. Na przeciwko Wieprzleja siedziała Granger. Dziewczyna, wróć, szlamy nie da się nazwać dziewczyną, a więc "Panna Wiem-To-Wszystko" czytała książkę: " Gnomeo i Tulia", czy jakoś tak (to przecież nie moja wina, że mam krótkowzroczność!). Hermiona znacznie schudła, za to w ogóle nie zmieniło się  gniazdo na głowie, dalej wyglądała strasznie. Po zjedzeniu kolacji w towarzystwie Pansy (Merlinie, za jakie grzechy?) i Blaise'a poszedłem w kierunku lochów. Zapowiadał się długi wieczór.